niedziela, 18 grudnia 2011

Na co patrzy, kto patrzy - o "Lanterna Magica" (1979) Guido Crepax'a i nie tylko


„Valentina to ja!” – nie wiem, czy kiedykolwiek tak zakrzyknął Guido Crepax’a, ale pewnym jest, że on i stworzona przez niego bohaterka - Valentina Rosselli - mieli ze sobą wiele, a może nawet zbyt wiele wspólnego. Oboje urodzili się i mieszkali w stolicy mody Mediolanie, na tej samej ulicy Via De Amicis, pod tym samym adresem, a w ich mieszkaniach, na ich półkach z książkami piętrzyły się tomy z pracami najznakomitszych współczesnych im intelektualistów. Różnice - on jak najbardziej realny, ona zwykle w/z czerni i beli, stworzona z potrzeby jego fantazji i fetyszyzmu. Mająca takie a nie inne kształty tylko dzięki zręczności jego dłoni. Ich relacja obejmująca niemal całe ich wspólne życie, i to do końca ich obydwojga. Nie przesadzam, związek - jego i jej - istniał za zgodą jego żony, która to tak jak Valentina była feministką i trockistką.

Obserwując i będąc obserwowanym - „Lanterna Magica”.
A jak się to zaczęło, jaki był początek tej fascynacji? Spotkanie nastąpiło niby przypadkiem, i jak zwykle to bywa, przez kogoś. Tym kimś był ówczesny jej chłopak, krytyk sztuki Philip Rembrandt, a incognito parał się fachem super bohatera jako Neutron. Było to zdaje się w maju 1965 na kartach magazynu „Lainus”, historia miała tytuł „La Curva di Lesmo”. Taki był początek. Wydawało się, i pewnie sam Crepax tak się oszukiwał, że jest zainteresowany znajomością z Rembrandt’im, ale ze spotkania na spotkanie jego wzrok coraz częściej i coraz dłużej zatrzymywał się na jego ponętnej towarzyszce. Valentina była młodą wyzwoloną fotoreporterką, jej związek z krytykiem sztuki wydawał się idealny, a nawet z czasem miał pojawić się ich wspólny syn Mattia. Jej relacja z Rembrandt’im nigdy nie został formalnie przerwana, ale z czasem zeszła na dalszy plan, w jej życie wkroczył ktoś niewidzialny, lecz od zawsze przy niej obecny.

Sukienka Chantal w stylu art deco - rysunek autorstwa René Giffeya z roku 1926.
Co może łączyć narysowaną bohaterkę i jej rysownika? Wydaje się, że Crepax był dla Valentiny tym, kim dla Marleny Dietrich stał się reżyser Josef von Sternberg. Osobą w nią wpatrzoną, platonicznie zakochaną, podporządkowaną i podporządkowującą jej swój talent. Oddając jej to wszystko zyskiwał nad nią kontrole, mógł beztrosko spędzać z nią czas, sprawiać jej przyjemność i ją kształtować, żeby była piękna, najpiękniejsza i sławna. Chciał, żeby także inni się w niej zakochali, żeby tak jak on widzieli w niej ideał kobiecości. Stało się tak, ten romans trwał i z czasem coraz bardziej przybierał niebezpieczny wymiar. Zaczął w nim rządzić sadyzm, sadomasochizm, podstawią stanowił voieryzm. Kadr stawał się oknem, przez które patrzył na nią, na jej pięknie rozrysowane ciało. On tworzył jej ciało i on na nie patrzył. Był jej pierwszym widzem, później mogliśmy pojawić się my - ci inni. W obrazach, kadrach, też byli ci inni, którzy mogli bezpośrednio jej dotknąć, choć wciąż fikcyjnie i pod jego kontrolą. Oddawała się innym dla niego, bo tak chciał i sama tego chciała… Ona widziała, że robi to nie dla nich, ale dla Crepaxa.

Kadry z „Lanterna Magica”.
 Uff… odetchnijmy chwilkę… może… może spójrzmy na nią w sposób bardziej rzeczowy… I najważniejsze nie podawajmy się emocją. Więc... kim była, jest Valetina? 

Oglądając "Puszkę Pandory" Pabsta - z albumu "Le Portrait Fragmenté".
Składnik, z który została zbudowana Valetina było wiele i mają różny rodowód. Na początku był niemy film „Puszka Pandory” Pabsta i jej główna bohaterka, to wtedy włoski rysownik zachwycił się magnetyczną urodą Lulu granej przez Louise Brooks. To do tej amerykańskiej aktorki, wtedy już starszej kobiety napisał list. Chciał w nim żeby użyczyła mu siebie z lat młodości, swój „mityczny” wygląd: włosy, emblematyczną fryzurę, spojrzenie, sposób noszenia i rodzaj strojów. Chciał, aby zwyczajnie zagrała w jego komiksie. Nigdy nie bała się nagości i wielokrotnie pozował fotografom do aktów, także jej życie obfitowało w małżeństwa, romanse, eksperymenty z własną seksualności (lubiła tak panów, jak i panie). Rola wyzwolonej Valetiny nie była dla niej niczym szokującym. Przyjęła ją. Z czasem Brooks z Crepaxem stali się przyjaciółmi, a ich wzajemna korespondencja utrzymywała się przez lata. 

List Louise Brooks do Crepaxa.
Oprócz tej fascynacji aktorką pojawiają się jego fantazje z dzieciństwa i jego umiłowanie kobiecych bohaterek komiksów, które grzecznie towarzyszył męskim bohaterom. Jedną z nich jest - Diana Palmer - bohaterka komiksu „The Phantom”, która oddaje się zajęciu matki i żony dla tytułowego mściciela. Inną uwielbianą przez rysownika kobiecą postacią była niewinna blond włosa Burma z popularnej opowieści “Terry and the Piratem”, także z tego komiksu pochodzi pierwowzór postaci Rembrandt’iego - Phil Davis. Jakie zdziwienie musiało wzbudzić w młodym amatorze komiksów spotkanie z innym komiksem tego samego autora - Miltona Caniffa – pt. „Male Call”. Miss Lace to główna bohaterka tej serii pasów komiksowych (skierowanych do żołnierzy na froncie) będącej przeciwieństwem poczciwej Burmy. Nie tylko miała ciemne włosy, ale była także zadziorna i świadoma siebie. Młody Crepax dopiero jako dorosły mężczyzna mógł sobie uświadomić, czego brakowało tym kobiecym postacią. Ich seksapil był stłumiany, a w obrazkowych historiach jakby niezauważany. To dopiero czytelnik nadawał mu pełen seksualny wymiar, z tą wiedzą postanowił nadać swojej bohaterce pełną świadomość, a nawet wiedzę o świecie poza kadrowym, poza obrazkowym. 

Wyzwolona Miss Lace...
i grzeczna Burma.
 Ale, ale ukonkretnijmy badania nad Valetiną, wybierzmy jedną historie. Najlepiej tą, która wkracza w jej podświadomość, miejsce zadawałoby się niezbadanego. Najlepszy wydaje się album, którego tytuł jest ukłonem w stronę autobiografii Ingmara Bergmana – „Lanterna Magica” (1979). Nie będę zwodził, że Crepax nie był miłośnikiem twórczości szwedzkiego reżysera, bo w tym komiksie można znaleźć niejedno nawiązanie do „Milczenia” (1963), a zwłaszcza do „Persony” (1966).

Rozrywając kadr, zapadając w sen - początek „Lanterna Magica”.
Ten „niemy”, pozbawiony dialogów komiks, będący jak to często bywa w komiksach o Valetinie zapisem fantazji sennych, a zarazem oniryczną wędrówką po zakamarkach jej umysłu. Początek jest wyraźny - ona samotnie leży w łóżku, pod pościelą jej dłoń zagłębia się w nią. To autoerotyzm, a ona jednoczenie zasypia, a może marzy. A może i jedno i drugie. Początek, te pierwsze obrazy wydają się kontrolowane przez nią, to ona je współkreuje. Zawarty w tych marzeniach sadyzm/masochizm jest zgodny z jej oczekiwaniami, już pierwsze erotyczne spotkanie z maszyną do pisania ukazuje jej rozkosz, gdy zagryza w prześwitach rzeczywistości skrawek pościeli. Za chwile dosłownie wpadnie w głęboką fazę snu, a jej kontrola nad nim, jej przyzwolenie będzie już niewiele znaczyć. 

Fragment strony z „Lanterna Magica”.
"Kompozycja", 1921 - Piet Mondrian.
 Strony, na których rozrysowane są jej senne perypetie mają charakterystyczny układ. U Crepaxa niedoszłego absolwenta architektury dominuje geometryczny ład, który ma nadać opowiadanym historią pewien rys abstrakcji. Podąża tu śladami rosyjskiego malarza Pieta Mondriana, którego już same tytuł obrazów mówią, czym są i co przedstawiają „Kompozycja w czerwieni, błękicie i żółcieni” (1930) lub „Kompozycja szaro-jasno-brązowa” (1918). Może to wydawać się typowe dla komiksu, większość z nich składa się z takiego regularnego podziału na siatkę z prostokątów, czy kwadratów. Przy pracach włoskiego twórcy odbiorca naglę zdaje sobie sprawę z takiej budowy historii i układu strony (autotematyzm), autor zręcznie dekonstruje ten geometryczny ład, wciąż stwarzając go na nowo i od nowa go niszcząc. Figury geometryczne dominują nie tylko w budowie stron komiksu, ale w samych kadrach, w rysowanych postaciach i przedmiotach. Wszystko, co znajduje się w kadrach ma kształt mniej lub bardziej zbliżony do okręgu. Techniki stosowane, aby to osiągnąć Crepax czerpie z malarstwa Gustava Klimta, a zwłaszcza – jak wskazują badacze włoskiego artysty -  na dwa obrazy „Danae” oraz „Judyta II”. Na obydwu płótnach dominuje postać kobieca, to ona jest w centrum i wydaje się jedyną postacią na obrazach. To pozorne wrażenie, na pierwszym z nich naga kobieta zostaje odwiedzona przez Zeusa, który przybrał postać złotego deszczu, na drugim z początku niezauważana jest ucięta przez Judytę głowa Holofernesa. Wszystkie kształty na obrazach przyjmują formy kulistą, gdy Danae śpi przybrawszy pozycje płodu, a jej uda, głowa i piersi to kolejne koła, także deszcz to małe okręgi. W „Lanterni Magica” już pierwsza strona opowieści zawiera odniesienie do obrazu Klimta. Bohaterka i jej ciało jest zbudowane z perfekcyjnych form kulistych, o czym głośno zapewniał Georges Wolinski: „Crepax rysuje najpiękniejsze pośladki w historii komiksu. Wiem, co mówię, bo znam się na komiksie!”. To nie był odosobniony zachwyt nad pośladkami Valetiny, ale donośne podkreślenie perfekcji tych zaokrągleń. 

"Danae" - Gustav Klimt
Autoerotyzm Valetiny - w „Lanterna Magica”

„Judyta II” - Gustav Klimt
Staranny, a nawet drobiazgowy sposób rysowania Crepaxa miał swój początek w odbiorze twórczości Étienne Le Rallic oraz René Giffey. Obydwaj autorzy byli prekursorami frankońskiego komiksu (starannego i realistycznego), pierwszy z nich - Le Radlic – słynął z doskonale rysowanym scenek z końmi. Drugi miał zbliżoną drogę twórczą do Crepaxa, a był ilustratorem, tworzył dla mody, parał się rysunkiem satyrycznym, rysował komiksy, a nawet tworzył erotykę, zresztą ten etap twórczości zaliczył także Le Radlic. Ważne jest, że prace te operowały erotyką sadomasochistyczną, do której można zaliczyć takie prace jak „La Volupté du Fouet” (1938) Étienne Le Rallica oraz „La Cité de l'horreur” (1933) René Giffeya. Duch libertynizmu, literatury Markiza De Sade, czy Leopolda von Sacher-Masoch’iego był obecny w opowieściach o Valetinie. Zresztą Crepax bezpośrednio sięgnie do tego typu literatury, powstaną jego wariacje komiksowe „Justyny”, czy „Historii O”.

„La Cité de l'horreur” (1933) René Giffeya
"La Volupté du Fouet" (1938) Étienne Le Rallic

Valentina wciąż na nowo przeżywa mniej lub bardziej sadystyczne przygody. Jest upokarzana, wciąż zmuszana do seksu, a nawet gwałcona. Nawet forma, rozczłonkowywanie jej ciała przez kadry, rozsypywanie jej jak części układanki, którą odbiorca musi sam złożyć w całość (zawszę brakuje niektórych puzzli!). Feministyczna teoria doszukiwałaby się tu analogii do postępowania seryjnego mordercy, który kawałkuje swoją ofiarę, w tym ostatnim etapie podporządkowywania sobie kobiety. Sam artysta wielokrotnie podkreślał swój zażyły stosunek do rysunkowej postaci, a poświęcanie tyle uwagi jej ciału można uznać za jego afirmacje, za tworzenie sztuki ciała, za rysunkowy body art. 

Na co, na kogo patrzy? Czy ktoś ją obserwuje? - „Lanterna Magica”.
Innym aspektem, często drażliwym, jest balansowanie włoskiego artysty między erotyką a pornografią. O ile w komisie „Lanterna Magica” nie zobaczymy ilustracji seksualnej penetracji, to bohaterka wciąż na nowo odbywa różnego rodzaju stosunki seksualne. Zaczyna jak wspominałem od autoerotyzmu, przez sadystyczne akty i gwałty, a kończąc na robieniu świadomie rzeczy, na które nie ma się ochoty. Bohaterka wnika aż tak głęboko w swoją podświadomą seksualność, że zamienia się w małą dziewczynkę obserwującą rodziców w takcie stosunku. Zaburzona jest płeć tych, z którym się kocha, trudno kreślić czy to kobiety czy mężczyźni. Z czasem także jej własna płeć ulega zmianie, przynajmniej na chwile. Wszystko fluktuuje: opowieść, układ kadrów i sama Valetina. Przy tym cały czas jest obecny ten niewidoczny, ten ktoś obserwujący spoza komiksu. Opowieść na nowo przypomina o podglądającym, sama bohaterka nieraz nerwowo, a nieraz upewniając się spogląda na nas czytelników. Kontakt wzrokowy, który nawiązujemy z bohaterką, był pierwotnie kontaktem Valetiny z autorem. W definicji Jerzego Szyłaka, ta chwila, gdy kobieta odbywająca stosunek spogląda w stronę widza, czy to na zdjęciu, w komisie, czy w filmie jest stałym elementem każdego rodzaju pornografii. Przez to spojrzenie kobieta nawiązuje kontakt z odbiorcą, ona nie odbywa stosunku z mężczyzną w komiksie/na zdjęciu/w filmie, ale z tym, kto ogląda/patrz. Dlatego więc pomimo braku w „Lanterna Magica” sytuacji jednoznacznie pornograficznych to sam komiks jest utrzymany w stylistyce pornograficznej, a przynajmniej opiera się na podobnym regułach działania.

Scena seksu. Czy to erotyka, czy już pornografia? - w „Lanterna Magica”.

Od spojrzenia w naszym kierunku do pornografii? A może Valetina tylko nas uwodzi i zwodzi, a przy tym pozostaje klasyczną przyjemnością wzrokową? A może jej siła uwodzenia była tylko skierowana na Crepaxa, a nam pozostaje odbiór komiksu na poziomie pornografii?

Nie rozstrzygając niczego na pewno, możemy spróbować określić styl, w jakich utrzymane są opowiadane historie. Autor łączy ze sobą niebywale zręcznie styl art déco z futuryzmem, odniesieniami do „Odysei kosmicznej” Kubrick, czy do filmów Hitchcock. Postacie stoją, leżą, a nawet kochają się tak jakby pozowały do magazynu z ubraniami, a wszystko w najwyższym guście. Nie mogę się oprzeć pokusie nazwania stylu Crepaxa, stylem vintage. Bo co dominuje w komisach tego artysty? Erotyka, pornografia i moda. 

Kosmos Valentiny - „Lanterna Magica”

3 komentarze:

  1. Niedawno miałem okazję przeczytać "Komiks - świat przerysowany" Szyłaka, gdzie dowiedziałem się o Valentinie. Teraz brzmi to jeszcze bardziej interesująco. Nie wydałeś na to przypadkiem jakiejś fortuny??

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałem tej książki Szyłaka, miałem kiedyś na tapecie inną. To chyba jeden z większych autorytetów komiksowych w Polsce i chyba w ogóle. Podobno w Polskim środowisku komiksowym to osoba kontrowersyjna. Polecam Valetine z całego serca, ale uwaga to co tu widać jest ułamkiem kontrowersji zawartych w samym komiksie. A i mnie też nie stać na takie komiksy.

    OdpowiedzUsuń
  3. W Dedalusie komiksy Crepaxa po niskich cenach - "Justyna. Historia O" za 24 zł, "Wenus w futrze" za 12 zł i "Emmanuelle. Bianca" za 15 zł. Ja nawet nie wiedziałem, że to kiedykolwiek w Polsce wyszło.

    OdpowiedzUsuń